Trudno uwierzyć jak szybko mijają dni, oto zbliżają się już Święta Bożego Narodzenia. Na dobre rozpoczął się Adwent, dobrze jest zacząć czas refleksji i duchowych przygotowań. ,,Zły” ma kolejne szanse, by się zmienić, warto się za niego pomodlić, by wyciszył niedobre emocje chociaż w tym ważnym okresie. Pamiętamy wszak świąteczne awantury w grudniu 2016 r. Teraz także nie jest spokojnie, a przecież tylko niecałe dwa tygodnie dzielą nas od wielkiej Nowiny, duchowa kąpiel wskazana dla wszystkich, z pokorą pamiętajmy o fragmencie Ew. św. Mateusza: Widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz? Popatrzmy na siebie. To druga strona medalu, nieważne awers czy rewers, myślę o pokorze i uderzeniu się w piersi. Z naszej strony nie zrobiliśmy wszak wszystkiego by zneutralizować zło. Teraz, w obliczu Świąt najważniejsze jest co innego. Radość z Narodzin Mesjasza. – Nie pozwólmy odebrać sobie, jako chrześcijanie, radości i uśmiechu, mówił przed laty, jeszcze jako biskup, Karol Wojtyła. Zadziwiająco aktualne, może nawet bardziej niż za komuny. Wpiszmy to przesłanie do świątecznego sztambucha. Zbyt łatwo pozwalamy ,,złemu” odbierać sobie radość i uśmiech, a chrześcijanin ma się z czego cieszyć – kochamy Boga, a Bóg kocha nas. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. Mamy na Kogo z radością i miłością czekać. Świętujemy Narodziny Mesjasza i czekamy na Jego powtórne przyjście. Ateiści, lewacy, wrogowie Kościoła, zazdroszczą nam w gruncie rzeczy naszej wiary. I naszych pięknych Świąt. Sami modlą się do przysłowiowej ,,świętej dziury” i do mamony. Stąd wściekły atak na Kościół, który tyle dobrego wniósł do polskiej historii i zasłużył chyba na to, by otrzymywać od nas, katolików, większe wsparcie. My chrześcijanie też musimy czuć, że Kościół jest naszą opoką. W czasach kryzysu wartości, vulgo: otwartej cywilizacyjnej wojny jego rola wzrasta. Nie może wciąż przepraszać i się cofać. Przeciwnie, ma nauczać, stawiać wymagania, wybaczać i pokazywać DROGĘ. Dokładnie tak jak przez ponad 2 tysiące lat. Trzeba także trafiać do umysłów i serc ludzi pozbawionych wiary. Większą pokorą i żarliwą modlitwą. – Kapłan ma być dla drugiego człowieka – pisał Jan Paweł II. Bez takiej misji kapłaństwa trudno współczesnemu człowiekowi radzić sobie z rosnącym poczuciem smutku i samotności. A przecież jeszcze nie wiemy jaką cenę zapłacimy za nadmierną obecność w necie, i coraz mniejszą w realnym życiu. To także cywilizacyjne wyzwanie dla wszystkich. Dla polityków także. Mam czasem wrażenie, że przenieśli uprawianie dyskursu na Twittera, zamieszczając w nim każde głupstwo, które przyjdzie im do głowy. I tak od sporu do sporu, Internet niby rozgrzany do czerwoności, a problemy z porozumieniem i rozwiązywaniem problemów – narastają. Kiedy polski papież, jeszcze jako kardynał Wojtyła tłumaczył potrzebę dialogu z komunistyczną stroną, mówił słowa, które warto i dziś przywołać: Dialog zacznijmy od uświadomienia sobie bezgranicznej samotności każdego człowieka. Korzystajmy z takich źródeł, by podgrzewać myśl o konieczności pojednania i szacunku. Boże Narodzenie wkrótce. Zróbmy przez ten okres coś ważnego w tym kierunku, choćby mały krok. Może w rodzinie uda się uporządkować ważne sprawy, ja mam np. sporo w tym temacie do przegadania z bratem… Niech dobre Anioły czuwają w okresie przedświątecznym nad nami wszystkimi. A Narodziny Dzieciątka zaowocują w naszym życiu czymś naprawdę wielkim i wspaniałym. Magiczny czas przed nami, wykorzystajmy go w miłością i otwartym sercem na Chrystusa…

Andrzej Leja