Nieporozumienia zdarzają się zapewne każdemu z nas. Nie lubimy ich. Są to sytuacje, o których można powiedzieć, że szkoda, że ich nie uniknęliśmy. Niewątpliwie utrudniają nam kontakt z drugim człowiekiem, a gdy są poważne mogą nawet nadwątlić relacje. Z czego zatem wynikają te uciążliwości międzyludzkich stosunków?

Moim zdaniem istnieją co najmniej trzy przyczyny nieporozumień. Po pierwsze wynikają one z niezrozumienia intencji i motywów drugiej osoby, po drugie z niedoinformowania, a po trzecie z konfliktu kontekstów.

Pierwsze wymienione przeze mnie źródło nieporozumień dobrze zilustrować może sprawa zamieszania wokół wydania książki „Z głębi naszych serc”, do której powstania przyczynił się obecny papież-senior Benedykt XVI. Zostawiając na boku wszelkie półprawdy i przekłamania medialne wokół tej sprawy, wyobraźmy sobie dziennikarza, który chcąc przypodobać się swoim pracodawcom szuka sensacji. W tym celu pisze tekst o tym, że jakiś czarnoskóry kardynał (chodzi o kard. R. Saraha – głównego twórcę książki) przymusił emerytowanego papieża, żeby napisał z nim książkę mającą się sprzeciwić papieżowi Franciszkowi. Z jednej strony Franciszek (w jego mniemaniu) ma już znieść celibat w Kościele, a tu nagle rodzi się publikacja mająca być protestem przeciwko tym zamierzeniom. I tak powstaje nadmuchany spór, który w ogóle nie musi mieć miejsca. Po pierwsze celibat nie jest „Świętym Graalem”, którego zniesienie spowoduje automatycznie zniszczenie Kościoła („Bramy piekielne Go nie przemogą”). Po drugie (i to jest to o co tu chodzi) Benedykt XVI i kard. Sarah pisali fragmenty tej książki z troską o Kościół i z perspektywy tego, że celibat jest darem dla Kościoła! Wniosek: ów dziennikarz założył zupełnie inne intencje, co doprowadziło do skutków konfliktogennych. Gdyby przyjął dobrą wolę – nieporozumienia by nie było.

Druga rzecz to niedoinformowanie. Tutaj proponuję inną alternatywną historię – tym razem ewangeliczną. Przyjmijmy założenie, że Mędrcy ze Wschodu wcale nie otrzymaliby nakazu we śnie i powróciliby do Heroda z „wieściami” o Dzieciątku. Gdyby w jakiś sposób dowiedzieli się o prawdziwych zamiarach króla ze zdumieniem stwierdziliby, że przecież zakładali dobre intencje judejskiego władcy, ergo: nieporozumienie, a dalej oburzenie, może nawet czynny spór. Bóg jednak zamierzył ich subtelnie doinformować podczas kiedy spali i dzięki temu wiemy, że pewnie sam Bóg nie lubi nieporozumień. Aby rozróżnić pierwszą alternatywną historię od drugiej posłużę się realnym przykładem. Pewna ważna osoba, mająca dużą wiedzę na pewien temat udzielała wywiadu dla stacji radiowej o silnej pozycji rynkowej. Osoba ta robiła wszystko aby wywrzeć wrażenie profesjonalnej, empatycznej i szczerej. Redaktor przeprowadzający wywiad niestety wykazywał się w jego trakcie niewiedzą w przedmiocie rozmowy i przyjmował wszystko, co mówi jego rozmówca niejako „na wiarę”. W taki oto sposób prowadzący ten mimo, iż nie zakładał wcale złych intencji swojego rozmówcy, dał wmówić sobie i swoim słuchaczom szereg półprawd i przekłamań, które ów „profesjonalista” mógł przy tej okazji przemycić. Dlaczego? Właśnie przez niedoinformowanie.

Trzecią przestrzenią, w której mierzymy się z nieporozumieniami są odmienne zapatrywania na kontekst. Można tu przytoczyć najbardziej typowe sytuacje rodzinne, gdzie przykładowo organizujemy jakieś przyjęcie, na które spraszamy gości z naszego zespołu muzycznego. Jest to dzień, w którym ma miejsce 10-lecie istnienia zespołu i okrągłe urodziny naszej mamy. „Sto lat” co prawda jest odśpiewane, ale tylko z okazji tej pierwszej rocznicy. Zespół odnosił ostatnio wiele sukcesów, a my na tej fali zapomnieliśmy zupełnie o mamie. Zwyczajnie, po ludzku zrobiło jej się żal. Mogła bowiem przypuszczać, że zaprosiliśmy gości żeby wspólnie świętować jej dzień. Te i inne przypadki rodzą nieporozumienia, a wywodzą się z braku dialogu, niedostatecznego komunikowania nawzajem swoich intencji, zapatrywań, wyobrażeń, przedstawiania wizji swojego świata i takiego samego otwarcia się na świat drugiego człowieka. Wszystko to utrudnia porozumienie. Myślę, że Jezus nigdy nie wchodził w jałowe spory, a taki jest przecież wydźwięk wszelakich nieporozumień. Jezusowi chodzi raczej o to żebyśmy nabyli umiejętność unikania nieporozumień, a wchodzenia w spory naprawdę rzeczowe. Aby to realizować, potrzebować będziemy trzech narzędzi: starania się dociec prawdziwych intencji drugiej osoby, stanięcia w pokorze przed prawdą, czyli po prostu doinformowania oraz zrozumienia kontekstu, w którym się znaleźliśmy (nie zawsze można wszystko powiedzieć, wiele sytuacji ma wymiar większy od nas). „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi” – warto przytoczyć te słowa, również przy okazji czasu modlitw o jedność chrześcijan.

Aleksander Banacki